poniedziałek, 5 marca 2018

Erin Watt - "Papierowa księżniczka"

~ PRZEDPREMIEROWO ~ PREMIERA 14 MARCA ~

 Jedna z najbardziej kontrowersyjnych książek ostatnich czasów. Albo się ją kocha, albo nienawidzi. A jakie emocje rozbudzi w Tobie?

"Rozpacz zmusza nas do robienia szalonych rzeczy."

Steve swojej kobiecie zostawił niewiele. Jedyne, co jej po nim pozostało to imię, zegarek i... dziecko.
Ella od początku nie miała łatwego życia. Wychowała się bez ojca, nie wliczając tu licznych partnerów jej matki, którzy często chcieli zabawić się nie tylko ze starszą panią Harper, ale także z jej córką. Nigdzie długo nie zagrzały miejsca, ciągle prowadziły gonitwę za pieniędzmi i miłością. Wszystko pokrzyżowała choroba Margaret. Ella była zdana już tylko na siebie. Potrzebowała pieniędzy, a najszybszą formą zarobku były kluby nocne ze striptizem. Rozbierała się dla obrzydliwych napaleńców, byle tylko zdobyć pieniądze na leki i rachunki. Po śmierci matki wiele się nie zmieniło.

Pewnego dnia dyrektor szkoły wzywa ją do swojego gabinetu. Czeka tam pewien mężczyzna, który przedstawia się jako opiekun Elli. Wyjaśnia jej cel swojej wizyty, jednak dziewczyna nie ufa mu i ucieka. Calluma jednak nie da się przechytrzyć i szybko znajduje ją w jednym z klubów. Gdy porywa Ellę do swojego świata pełnego luksusu, życie nastolatki obraca się o sto osiemdziesiąt stopni.

Ella trafia do domu pełnego bogactw. Jednak prócz materialnych rzeczy czeka na nią także pięciokrotny luksus w postaci pięciu rosłych i zniewalająco przystojnych młodych mężczyzn. Nie są oni zbyt pozytywnie nastawieni do intruza, który zawitał w ich domu. Ba, nawet próbują na każdym kroku uprzykrzyć jej życie. Na jaw wychodzą tajemnice rodziny Royal i jej biologicznego ojca. Czy gra jest warta świeczki? Ella musi zmierzyć się z nową sytuacją, nienawiścią wśród rówieśników i zakazanym uczuciem, które wzbudził w niej jeden z braci.

"Moje życie należy wyłącznie do mnie. Ja nim żyję. Ja je kontroluję."

Ta książka jest tak zła, że aż dobra. Zaczęło się intrygująco, ale z każdą kolejną stroną ta historia zmieniała się w szalony rollercoaster. Raz parskałam śmiechem, raz miałam ochotę płakać, denerwowałam się, ale nigdy, nawet w najbardziej ordynarnych momentach, nie miałam ochoty jej odłożyć. Wręcz przeciwnie - pochłaniałam stronę za stroną. Nie miałam wielkich oczekiwań co do "Papierowej księżniczki", dlatego wszystkie jej minusy nie przeszkadzały mi w czytaniu.
Skoro już o tych złych stronach mowa, to rozwinę myśl o nich. Przeszkadzał mi wiek bohaterów. Gdyby mieli ciut więcej wiosen na karku byłoby lepiej, ale chyba dalej nie potrafię zrozumieć działania dzisiejszego świata.
Nie rozumiem także ich 'książęcego' trybu życia. Prócz królewskiego nazwiska i milionów na koncie, Royalowie nie byli nikim więcej, jak rozpuszczonymi dzieciakami, które myślały, że są bogami i mogą panować nad życiem innych.
Irytowały mnie także niektóre zachowania bohaterów, o których nie wspomnę, by nie zaspoilerować, ale najwyraźniej autorki (liczba mnoga, gdyż Erin Watt to pseudonim dwóch pisarek) miały w tym jakiś ukryty cel. Może chciały wskazać do czego prowadzi obojętność rodziców? Do czego zdolna jest młodzież, by zapełnić w sobie pustkę?
Plus dla Elli, która nie dała się całkowicie wciągnąć w świat bogactwa i (dobra, tu zaspoileruję) zarobki wzięła w swoje ręce i wcale nie mam tu na myśli striptizu! Historia Elli i Royalów opowiada o wielu trudnościach, przez które musi przechodzić młodzież - brak rodzica, choroba któregoś z nich lub obojętność z ich strony, kochankowie za ścianą, dokuczanie w szkole, samotność. Może i książka nie jest zbyt ambitna, nie ma w sobie jakiegoś morału, pouczenia, ale ma ukryty sens.
"Papierowa księżniczka" to dobre czytadło dla osób, które lubią New Adult. Osobiście jestem bardzo wybredna co do tej kategorii, ale pierwszy tom Serii Królewskiej podbił moje książkowe serce i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Warto dać jej szansę i przekonać się na własnej skórze, jaka jest.
------------------------------------------------------------------------------------

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte!

czwartek, 15 lutego 2018

Adam Silvera - "Raczej szczęśliwy niż nie"

Każdy z nas nosi na swoich plecach bagaż doświadczeń. Jeden ma lżejszy, drugi cięższy, ale wszyscy posiadamy jakieś wspomnienie, o którym wolelibyśmy zapomnieć.
Gdyby powstał instytut czyszczący pamięć - czy zapomnienie czegoś, co nas kształtuje, byłoby dobrym pomysłem? Jakie byłoby życie, gdybyśmy nie pamiętali czegoś, co pamiętają inni? Nie wspominając już o powikłaniach i skutkach ubocznych takiego zabiegu... Może historia Aarona będzie trafnym kierunkowskazem i skłoni nas do refleksji?

Szesnastoletni Aaron nie może pozbierać się po śmierci ojca. A dokładniej - po jego samobójstwie. Sam również próbował skończyć ze sobą, o czym wszystkim przypomina jego blizna na nadgarstku. Dzięki swojej dziewczynie i grupce przyjaciół próbuje stanąć na nogi i prowadzić życie normalnego nastolatka, ale ból i znak na skórze nie dają mu zapomnieć o tym, co się stało.
Podczas jednej z zabaw Aaron poznaje Thomasa. Zaczyna spędzać z nim coraz więcej czasu, poświęcając Genevieve i przyjaciół z dzieciństwa. Nowa, piękna przyjaźń pobudza w głównym bohaterze dziwne uczucia, które nigdy nie powinny się pojawić. Tracąc panowanie nad sobą i ciągiem swojego losu, Aaron pragnie zgłosić się do Instytutu Leteo, który specjalizuje się w czyszczeniu pamięci z niechcianych wspomnień, by zapomnieć o tym, kim jest.

"Tęsknię za czasami, gdy w pełni wykorzystywaliśmy letnie noce i ignorowaliśmy godzinę policyjną, leżeliśmy wtedy na czarnej macie koło drabinek i rozmawialiśmy o dziewczynach i przyszłości, która nas przerastała - chociaż zawsze wydawało się, że może być w porządku, jeśli tylko utknęlibyśmy w niej razem."

Czy wyjdę na potwora, jeśli powiem, że ta książka mnie nie poruszyła? Cóż, może nie do końca, ale od początku...
Przez połowę książki czytałam o grupce chłopaków, którzy biegają po ulicach i bawią się w chowanego, a zarazem 'bzykają' laski po kątach i sprzedają zioło. E...? Co? Wyglądało to trochę tak, jakby autor opowiadał o tym, jak nastolatkowie w wieku Aarona powinni się zachowywać, a jak zachowują się naprawdę.
Aaron wydawał mi się dziwny i nie potrafiłam polubić się z nim, choć od początku współczułam mu tego, co przeszedł. Inni bohaterowie przemykają przez strony, ale tak naprawdę nie mamy zbyt wiele możliwości na poznanie ich. Po prostu są. Adam Silvera skupił się na zbliżeniu do niektórych z nich, a istotną rolę grają wszyscy. Postacie, które przypadły mi do gustu, to Genevieve i Thomas. Są naprawdę inteligentni i o wielkim sercu. Ich rady i uczucia, którymi darzyli Aarona są bardzo emocjonujące i wpadające w pamięć.
Jednak nawet ta dwójka nie potrafiła zrekompensować całej reszty i po tylu zachwytach - zawiodłam się na tej książce. Były momenty, które chwyciły mnie za serce i zaparły dech w piersiach, zastanawiałam się "jak tak można?", "dlaczego?", ale cała reszta była dla mnie nijaka...
Książka składa się z czterech części: pierwszej, drugiej, zerowej i czwartej. Dopiero zerowa część sprawiła u mnie wielki mindfuck i musiałam przez chwilę zastanowić się, o czym w ogóle czytam. W tym momencie autor mnie zaskoczył. Złapał od tyłu i krzyknął "akuku!". Tego się nie spodziewałam. Ten fragment podniósł moją ocenę wobec tej historii.
Jeśli chodzi o stronę estetyczną: zostawiłabym tu oryginalny tytuł, bez dodawania polskiego odpowiednika, ale to tylko mały szczegół. Okładka jest piękna i przyciąga uwagę, jak i całe wydanie - każda strona jest ciekawie ozdobiona.
Myślę, że warto sięgnąć po "Raczej szczęśliwy niż nie", ale nie jest to książka, do której bym wróciła.

-------------------------------------------------------------------------------------

 


Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!

sobota, 27 stycznia 2018

C.J. Tudor - "Kredziarz"

~ PRZEDPREMIEROWO ~ PREMIERA 28 LUTEGO ~

Z pewnością każdy z nas zna grę w wisielca. Najczęściej grało się w nią na językach obcych lub, o ironio, na religii. Krzyczało się na całą klasę literki i jęczało z zawodu, gdy naszej nie było i rysunek powiększał się o kolejną kreskę. I przyznajcie się... zapewne kiedy w Wasze łapki wpadała kreda lub kredki rysowaliście tak zwane patyczaki. Mama-patyczak, tata-patyczak, ja-patyczak. A co, gdyby ten powstały ludzik-wisielec/ludzik-patyczak oznaczał jedną zmarłą osobę? Co by było gdyby za każdy rysunek umierał człowiek?

Dzieciństwo kojarzy nam się z beztroską. Z chwilami, kiedy niczym nie musimy się przejmować, a nasz czas jest zajęty ciągłą zabawą. Podobne życie prowadził Eddy i jego przyjaciele. W dniu urodzin Gruby Gav dostał prezent, którym było wiadro z kredami. Kto by chciał taki dostać? Samochody, proce... ale kredy?
Anderbury było spokojnym miasteczkiem, dopóki w różnych miejscach nie zaczęły pojawiać się kredowe rysunki. Z początku była to tylko niewinna zabawa dwunastolatków, którzy wymyślili tajne kody porozumiewania się, a każdy z nich miał inny kolor przypisany tylko dla siebie. Później kreda wpadła w nieodpowiednie ręce, a symbole rysowane na drodze, kamieniach i drzewach przerodziły się w wskazówki, które doprowadziły dzieci do miejsca zbrodni.
Trzydzieści lat później można by pomyśleć, że morderstwo zostało już tylko przykrym wspomnieniem, raną, którą rozdrapują media w datę rocznicy. Traumą, która pojawia się w sennych koszmarach. Jednak pewnego dnia grupa przyjaciół z dzieciństwa dostaje kopertę, a w niej znajdują kredę i rysunek człowieka z pętlą na szyi.

"Kredziarz" na zagranicznych mediach zbiera laury. Debiut angielskiej pisarki zatrząsł czytelniczym światem, a ja miałam szczęście i dostałam szansę na poznanie go miesiąc przed polską premierą.
Zaczęło się dramatycznie. Ostry prolog od razu zachęcił mnie do kontynuowania lektury, a później było tylko lepiej. Fabuła trzymana jest na wysokim poziomie, a postacie są genialnie wykreowane. Poznajmy historię młodziutkich osób, które od najmłodszych lat muszą borykać się z przykrymi sytuacjami, a dzięki dwutorowym biegu wydarzeń towarzyszymy także dorosłym już ludziom. Tudor wodzi czytelnika za nos, każdy bohater w oczach odbiorcy staje się podejrzany i kiedy jesteśmy już o krok od rozwiązania zagadki, treść spycha nas na start. Zaskakująca, pełna napięcia i wciągająca lektura. Zdecydowanie jest na co czekać!

------------------------------------------------------------------------------------
  Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

niedziela, 10 grudnia 2017

Beata Majewska - "Zdążyć z miłością"


Zdarza się, że nasze życie nie toczy się tak, jakbyśmy chcieli. Ktoś zrobi nie to, co powinien lub powie słowo za dużo, ktoś inny nie da nam możliwości wyboru, a często nawet sam los podkłada nam kłody pod nogi.

Olga to atrakcyjna, majętna i wykształcona trzydziestoletnia kobieta. Jej celem na życie było spełnienie zawodowe u boku mężczyzny z jej 'poziomu'. Zero miłości, dzieci, zaangażowania. Uciekała od uczuć od kiedy wyznała je Hajdukiewiczowi, który zaraz po tym ją odrzucił. Zmaga się nie tylko ze złamanym sercem, ale i z problemami zdrowotnymi. Straciła włosy po chemii, nigdy nie będzie mogła mieć dzieci i jedyne, co jej zostaje, to pieniądze i firma.

Wszystko zmienia się, kiedy w laboratorium podchodzi do niej mała dziewczynka - Fiśka. Wesoła i gadatliwa pociecha szybko nawiązuje kontakt z Olgą. Nie tylko Faustynka zauroczyła kobietę, ale i jej zniewalająco przystojny ojciec - Kamil, fanatyk religijny. Wymiana numerów i wiadomości przerodziła się w szczere uczucie, które pozwala Oldze na odkrycie, co to jest prawdziwa miłość. Faustyna i Maksio od razu pokochały nową koleżankę tatka. Pomimo przeszkód i różnic między nimi para pobiera się. Ich szczęście jednak nie trwa długo...

"Łatwo uczepić się jednego człowieka. Myślimy, że ten ktoś do nas należy, a to nieprawda."

"Zdążyć z miłością" to trzeci tom cyklu "Konkurs na żonę" autorstwa Beaty Majewskiej. Dwie poprzednie części podbiły moje serce swoim humorem, ale to, co autorka stworzyła w tej książce jest zniewalające. To piękna, wzruszająca i pouczająca historia, która zostawi po sobie wielki znak w duszy każdego czytelnika. Jest ciepła i przytulna, a zarazem niczym kubeł zimnej wody wylany na głowę. Porusza wszystkie emocje.
Bohaterowie są barwni, każdy jest inny, wyjątkowy, wspaniały. Nie da się ich nie lubić. Fabuła ma wspaniały wątek, który skłania do refleksji nad życiem i jego kruchością. Jedyne, czego mi zabrakło, to śląskiego poczucia humoru z poprzednich tomów, jednak dzieciaczki wszystko nadrobiły. Książka na wielki plus i solidną dziesiątkę! Godna polecenia każdemu. Tylko jedna przestroga: zaopatrzcie się w chusteczki. Dużo chusteczek.

------------------------------------------------------------------------------------

  Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Publicat!

sobota, 18 listopada 2017

Paulina Świst - "Komisarz"

~ PRZEDPREMIEROWO ~ PREMIERA 22 LISTOPADA ~

Ostatnio częściej sięgam po kryminały i thrillery niż romansidła czy książki dla nastolatków. Lubię dreszczyk emocji i zagadki. Po lekturze "Prokuratora" nie mogłam dłużej czekać i od razu chwyciłam za "Komisarza".

Wiecie co najbardziej podoba mi się w książkach Pauliny Świst? Imiona. Tak, imiona. Nie mogłam przejść obojętnie koło historii, w której pojawia się moja imienniczka - Zuzanna, a także Kinga, Łukasz i Krzysztof. Czasami nawet wyobrażałam sobie nas w roli bohaterów i muszę przyznać, że prócz łączącego mnie z główną postacią "Komisarza" imienia, znalazłam także kilka wspólnych cech. Też często próbuję we wszystkim być doskonała i perfekcyjna, a później nie czerpię z tego radości i przyjemności. Nie potrafię się wyluzować.

Znów dostałam zapewnienia o "ostrym seksie, ostrym języku i ostrej jeździe". W porównaniu do pierwszej części było więcej seksu i był on lepiej opisany. Język się nie zmienił, nadal zwyczajne polskie słowa, których zwykły pan X używa jako przecinka. Jednak z mojej perspektywy był on wystarczający, nie lubię, kiedy w książkach jest dużo przekleństw. Jazda była, owszem, i to jaka!

Żałuję, że w pierwszym tomie nie zwróciłam większej uwagi na Wyrwę, bowiem to on jest teraz głównym bohaterem. Radek jest fachowcem w działaniach pod przykrywką. Tym razem miał się stać idealnym mężczyzną dla rudowłosej Zuzanny. Wykształcony, z dobrymi manierami, cierpliwy w czasie buszowania po butikach i do tego doskonały doradza w wyborze kwiecistych sukienek.
Zuzanna uwielbia pomagać dzieciom, pracuje jako pedagog z własnej pasji, a nie w celach zarobkowych. Pieniędzy ma pod dostatkiem, jej ojciec biznesmen wystarczająco mocno trzyma nad nią parasol finansowy. Szkoda tylko, że ich sielanka jest fałszem. Zuza to figurantka, która ma pomóc Radkowi w rozpracowaniu interesów jej ojca, który zwabia młode dziewczyny z Ukrainy do burdeli. Akcja nabiera tempa, kiedy okazuje się, że we wszystkim macza palce każdemu już dobrze znany "Szary". Nie zabrakło również Kingi i Łukasza, którzy tym razem dostali role drugoplanowe.

"Komisarza", podobnie do "Prokuratora", pochłonęłam błyskawicznie. To dobre książki na jeden leniwy, jesienny wieczór. Bardzo podobała mi się akcja, cechy bohaterów i zmiany, które w nich zachodziły. Podobały mi się opisy zbliżeń między Zuzanną a Radkiem i przede wszystkim wplecenie postaci z pierwszej części. Jedynym minusem jest to, że ta historia jest bardzo przewidywalna. Choć autorka potrafi rzucić jakimś zaskakującym wątkiem, to później ciągnie go już schematycznie do celu. Brakowało mi takiego 'wow, myliłam się, to wcale nie on/ona'. Mimo to książka na wielki plus! Z chęcią zobaczyłabym ekranizację tych książek. Może jakiś serialik? ;) A poza tym - te cudowne okładki...

~ Moja ocena: 8/10~
------------------------------------------------------------------------------------

 
Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza!

piątek, 17 listopada 2017

Paulina Świst - "Prokurator"

Prawniczy świat od dawna mnie kręcił. Jako mały brzdąc oglądałam na TVNie Annę Marię Wesołowską, marzyło mi się studiowanie prawa i noszenie togi. Wiedziałam jednak jedno - nie chcę być obrońcą. Nie chcę bronić kogoś, o kim wiem najmroczniejsze rzeczy i wiem, jakich czynów się dopuścił. Kto chciałby bronić zabójcę, gwałciciela? Oczywiście, są przypadki, kiedy naprawdę niewinni ludzie potrzebują obrony, ale generalnie, z tego co mi się wydaje, to przed sądem nie staje się "tak o". Moje plany na przyszłość zmieniły się, teraz nie wyobrażam sobie wkuwania wszystkich paragrafów i Konstytucji, które w dzisiejszych czasach nie są takie pewne, ale dzięki Wydawnictwu Muza (Akurat) mogłam choć na chwilę zagłębić się w życie prawnicze.

Kinga Błońska już jako nastolatka wyszła za mąż, mieszkała we Wrocławiu, spełniała się zawodowo i odnosiła sukcesy na sali sądowej jako obrończyni. Los odwrócił się od niej, kiedy przyłapała męża na zdradzie z małolatą. Musiała podjąć wiele ważnych decyzji, głównie dotyczących pozwu o rozwód i przeprowadzki. Gdy osiedliła się na Śląsku dostała najgorszą robotę - prowadzenie sprawy "Szarego" - jednego z najgroźniejszych bandytów. Co gorsza, "Szary" to jej przyrodni brat, z którym od wielu lat nie rozmawiała.

Wydarzenia ostatniego czasu sprawiły, że zapragnęła odreagować na zabawie w klubie. Long Island pity jeden za drugim dodał jej odwagi. Chciała zachować się nieodpowiedzialnie i udało jej się to nader bardzo. Wylądowała w mieszkaniu Łukasza, którego tyle co poznała przy barze. Po dobrym seksie wróciła do domu, ale przysłowiowy moralniak dawał się we znaki. Mężczyznę uznała za przelotną chwilę uniesień, faceta na jedną noc, ale kiedy wróciła do pracy okazało się, że 'nocny wybryk' jest prokuratorem prowadzącym sprawę jej brata.

Paulina Świst pochodzi z Gliwic. Ukończyła studia prawnicze i teraz prowadzi indywidualną kancelarię adwokacką we Wrocławiu. Wiele razy w swojej karierze była obrońcą. Prywatnie pasjonuje się piłką nożną, wojennymi grami komputerowymi i nałogowo pije Long Island Iced Tea...
... a to wszystko możemy znaleźć w charakterystyce bohaterów "Prokurator".

Lubię, kiedy autorzy w opowiadaniach kreują głównego bohatera na swój kształt. No, nie wnikając w to, czy autorka, która swoją drogą użyła pseudonimu (może to i lepiej? a może nie?), wskakuje pierwszym lepszym mężczyznom do łóżka.
Zauważyłam, że ta książka jest niczym seria "After" Anny Todd - albo się ją kocha albo nienawidzi. Spotkałam się z różnymi opiniami na temat tego debiutu. Widziałam ludzi, którzy rzucali (dosłownie!) tę książkę na podłogę i rezygnowali z czytania i widziałam też ludzi, którzy zachwycali się każdą sceną.

Należę do osób, które nie oczekiwały od tej pozycji zbyt wiele. Chciałam po prostu dobre czytadło, które mnie porwie, które da mi okładkowe zapewnienia o "ostrym seksie, ostrym języku i ostrej jeździe". Seks był, ale czy ostry? Może i nie był czysto waniliowy, ale też niczym nie zaskakiwał. Autorka nie przedstawiła zbyt wiele 'pikantnych' szczegółów, co chyba trochę mija się z celem napisu na okładce.
Ostry język? Przekleństwa, które są na porządku dziennym każdego statystycznego Polaka ;), ale za to była jazda! Bardzo podobały mi się zwroty akcji i sceny z "Szarym". Połączenie kryminału z 'erotycznym romansem' w tym przypadku wyszedł dość dobrze i muszę przyznać, że jak na debiut - i to polskiej autorki - to "Prokurator" jest bardzo dobrą książką. Wiele razy parsknęłam śmiechem, wiele razy przyśpieszało mi serce, wiele razy bałam się o bohaterów i to mi w zupełności wystarczyło.

Myślę, że warto dać szansę "Prokuratorowi". Może i nie jest ambitną książką, ale za to doskonałą odskocznią od szkolnych lektur. Przeczytałam ją błyskawicznie. W czasie, kiedy piszę tę recenzję, mam za sobą już ponad 100 stron "Komisarza", która swoją premierę ma 22 listopada, i mogę Wam jedynie zdradzić, że druga część rekompensuje braki pierwszego tomu - a przynajmniej w opisach seksu. ;)

~ Moja ocena: 8/10 ~
------------------------------------------------------------------------------------


 
Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza!
 

poniedziałek, 13 listopada 2017

Jay Asher - "Światło"

"Światło"

Autor: Jay Asher
Tytuł oryginalny: What Light
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 276
_______________________________________

Jay Asher urodził się w Arcadii w Kalifornii 30 września 1975 roku. Wychował się z rodziną, która zachęciła go do kontynuowania wszelkich zainteresowań  - od gry na gitarze po jego pisanie.
Przez całe życie pracował w różnych placówkach, w tym pracując jako sprzedawca w sklepie obuwniczym oraz w bibliotekach i księgarniach. Wiele z jego pracy miało wpływ na jego aspekt pisarski.
Jest autorem bestsellerowej książki "13 powodów", która w 2017 roku doczekała się ekranizacji przez NETFLIX, a także "Ty, ja i fejs" napisaną przy współpracy z Carolyn Mackler. W tym roku mamy możliwość poznania jego nowej historii - "Światło".

Chcielibyście mieć swoją plantację choinek? A co, jeśli bylibyście zmuszeni co roku wyjeżdżać do miejsca oddalonego o tysiące kilometrów, by je sprzedawać i prowadzić podwójne życie: jedenastomiesięczne w Oregonie i miesięczne w Kalifornii? Niby nic, a jednak potrafi obrócić życie o 180 stopni. Takiemu wyzwaniu co roku musi sprostać Sierra.

Sierra to szesnastolatka, która od urodzenia połączona jest z rodzinną plantacją choinek. Co roku wyjeżdża wraz z rodzicami do Kalifornii, by sprzedawać drzewka. W Oregonie ma dwie przyjaciółki, które marzą o tym, by spędziła z nimi święta, ale zarazem boją się, że w przyszłym roku spełni się ich marzenie, ponieważ plantacja jest zagrożona upadkiem. Z drugiej strony, w Kalifornii świąt bez Sierry nie wyobraża sobie Heather.
Ojciec Sierry jest bardzo opiekuńczy. Nie pozwala córce wychodzić na randki, boi się, że zbyt mocno zżyje się z jakimś chłopakiem i wróci do domu ze złamanym sercem. Wszystko zmienia się, gdy dziewczyna poznaje Caleba.
Caleb jest przystojnym nastolatkiem, a jego największym atutem jest dołeczek w policzku. Krążą o nim mroczne plotki, które oczywiście docierają do Sierry. Dziewczyna jednak nie widzi w nim potwora, a chłopaka o wielkim sercu, który sprawia radość innym. Czy Sierra zaryzykuje i da chłopakowi szansę pomimo pogłosek o nim oraz wizji, że za kilka tygodni stąd wyjedzie i być może już nie wróci?

"Tęsknienie za przyjaciółkami od zawsze należy do moich bożonarodzeniowych tradycji."

Uwielbiam czas, kiedy w telewizji pojawiają się świąteczne reklamy, a w sklepy powoli zapełniają się dekoracjami z motywem choinek, mikołajków, bałwanów. Z niecierpliwością czekam na śnieg i przerwę od szkoły, ubieranie drzewka i po prostu świąteczną atmosferę. Książka "Światło" pozwoliła mi zbliżyć się do tego klimatu i otulić serce błogim nastrojem.
Historia Sierry i Caleba to piękna opowieść o tym, że każdy człowiek może popełnić w swoim życiu błędy, nawet najbardziej mroczne. Nie zawsze pokazują one, że ktoś jest potworem. Czasami wystarczy chwila słabości i nie dajemy rady panować na emocjami.
Bardzo polubiłam bohaterów (ktoś mnie zapozna z Calebem?), a książkę czytało mi się lekko i przyjemnie. Wspaniała lektura, którą każdy powinien przeczytać w święta. Polecam!

Moja ocena: 8/10

------------------------------------------------------------------------------------
                                                         
Za możliwość przeczytania i egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Rebis!